Pakowanie

środa, 13 czerwca 2007, wcześnie rano

Niestety w związku z wolną pracą niektórych komórek na naszej uczelni, mam małe opóźnienie. Wiele rzeczy robiłam na głupa w ostatniej chwili. Nawet wizę zawsze wydają w ten sam dzień, a mi kazali przyjść po 4 dniach. To może jednak sprawdźmy, czy wszystko jest:

- paszport i wiza – odebrana dzisiaj
- leki przeciwmalaryczne – przyszły dzisiaj kurierem
- kłódeczka do walizki – kupiona wczoraj
- kłódka do czegokolwiek – tez wczoraj
- zdjęty sim-lock – dzisiaj
- leki: przeciw gorączce, biegunce, bolowi, itd., witamina B (odstrasza komary), zapas potasu magnezu na 100 dni - są
- laptop – koniecznie jest
- aparat fotograficzny – jest
- szczepienia - są
- dolary - są
- kubek, talerz i sztućce – są
- żubrówka dla Monty’ego – jest
- żubrówka dla Sumita - jest
- zapas środków higienicznych (tam są drogie) - jest
- dres dla psa – jest
- zwłoki – są
- dres dla zwłok – jest
żartuję ;] (to z Kabaretu Moralnego Niepokoju)

Przypomniałam sobie, że warto byłoby złożyć papier o seminarium magisterskie, na którym jestem od stycznia, bo przecież długo mnie nie będzie. Nie mogłam tego zrobić przez 4 miesiące, ale przy okienku w ciągu 2 minut wymyśliłam wreszcie temat: „Rola integracji w procesie fuzji i przejęć”. Może być? Musi.

Oczywiście oprócz spakowania się do Indii, musiałam spakować wszystkie swoje rzeczy i przenieść je do depozytu, gdyż akademik w wakacje będzie remontowany. Porządki skończyłam ok. 2 rano (buziaki dla Agi za pomoc i Arka, Mateusza i Andrzeja za noszenie pudeł – akurat się winda zepsuła). Pokój rzeczywiście wygląda obco i ponuro.

Brak komentarzy: