Jedzenie

Środa, 20 czerwca 2007

Indyjskie jedzenie jest naprawdę w porządku. Ponieważ stołówka jest wliczona w cenę akademika, prawie każdy z nas tam jada. Jedzenie jest oczywiście wegetariańskie. Czasem za dodatkową opłatą można dostać jakiego kurczaka (pikantny kebab). Szczerze powiedziawszy, ciężko powiedzieć, co tu się je. Do wszystkiego jest dodawane tyle masali, czyli przypraw, że czasem się zastanawiam, czy to żółte coś to ziemniak czy dynia. Na obiad zawsze są jakieś owoce i to jest jedyna rzecz poza chlebem, którą potrafię nazwać. Zazwyczaj są to banany i wtedy przy framudze drzwi zawieszony jest metrowy kawałek pnia bananowca z bananami dookoła.

Jak na razie to próbowałam każdego możliwego jedzenia i smakuje mi absolutnie wszystko. Dzisiaj był jeden wyjątek, ale chyba nie można go liczyć: przez nieuwagę rozgryzłam i połknęłam dwie czerwone papryczki chili. SsSssSs…. Zielone są jeszcze w porządku, ale czerwone to już nie niebo w gębie, a właśnie piekło.

Tutaj wszystko, co się je to albo skrobia w postaci ryżu, różnych placków, chleba pita itp. albo pokrojone lub przemielone warzywa w jakimś nieokreślonym sosie – taka papka. Do tego do każdego posiłku jest miseczka z kefirem, który łagodzi pikantny smak. Inne osoby z wymiany dodają go do niektórych papek, ja, tak jak miejscowi, jem go na końcu i wtedy nie czuje się już przypraw w ustach po posiłku.

Na śniadania można dostać jajka – właśnie to odkryłam. Do tego są płatki kukurydziane, mleko, dżem i normalny chleb. Poza tym jakieś indyjskie specjalności, ale ostatnio ich już nie próbuję. Kolacje i obiady są właściwie takie same.

Do tego jeszcze dochodzi przerwa na kawę lub herbatę. Jak już pisałam, herbata jest z mlekiem i absolutnie nie smakuje jak herbata. Kawa jest taka, jaką lubię – delikatna z dużą ilością mleka, ale Thibaut twierdzi, że też jest bardzo dziwna i nie widzi różnicy między kawą i herbatą. Do kawy czasem podają jakąś zakąskę, która zazwyczaj nie jest ani specjalnie słodka ani pikantna. Chyba jedyna taka rzecz, bo wszystko inne jest tu ekstremalne. Jak podają słodycze, to są maksymalnie słodkie (na zdjęciu obiadu po prawej jest taka kulka wystająca spod chleba rita – laddo), dżem też, a jak cokolwiek innego, to maksymalnie pikantne.

Wrzuciłam jeszcze zdjęcie mężczyzny, który na bieżąco robi placki nad palnikiem gazowym. Niezły widok.

Brak komentarzy: